-22.07.2006 r.
Mówią, że wątroba to nie mięso, a szwagier to nie rodzina. Ale wtedy drzewa genealogiczne miałyby krótkie gałązki. W jednej z gałęzi, na której gnieżdżę się z żoną i dziećmi, jeden ze szwagrów z Wrocławia akurat zamknął swój pesel66.
„Smarkacz” jeszcze sobie podzielił swój jubileusz na czas kawalerski i czas doświadczeń.
Biorąc dobry przykład ze starszych, urządził próbę generalną jubileuszu przeżytych lat (za dziesięć lat premiera). Zwołał starszyznę i młodzież na imprezę. Duszniki Zdrój – Panderoza pana Leszka…..
I tu wszystkich zrobił w konia, a dokładniej wsadził na konia. A żeby nikt się nie ociągał, miał po swojej stronie trzy „szczekadła”- czarnego aniołka, kwietniowego mieszańca i podpalanego ludojada.
O pieskach nie będę nic pisał, nie one świętowały.
Po obowiązkowych obrzędach hippicznych, przyszedł czas na polowanie. Czy młodzież ustrzeliła coś na kolacje, tego nie wiem. Swobodny dostęp do browców, nie zachęcał mnie do konkurencji w strącaniu puszek i butelek. Podobno najcelniej trafiały moje osobiste dzieci.
O zmroku, zgłodniali, zasiedliśmy do obficie zastawionych stołów. Po paru toastach, prezentach też paru, zaśpiewaliśmy pieśń na cześć jubilata, pod typową melodię o jagódkach:
Hymn dla czterdziestolatka
Bo kiedy się bawimy tak w rodzinie,
To miłość, przyjaźń, zgoda nie zaginie
I serca wystukują, wystukują
Hymn czterdziestolatka, bum tarara bum ! Jako młody chłopak zacząłeś biznesy,
Dankę też wkręciłeś w różne interesy
Początek był w Książu w zakresie szkolenia
Temat był ci bliski – ale ze słyszenia…. Bo kiedy się bawimy tak w rodzinie,
To miłość, przyjaźń, zgoda nie zaginie
I serca wystukują, wystukują
Hymn czterdziestolatka, bum tarara bum ! Potem zostawiłeś rodzinę w Wałbrzychu
Pracę we Wrocławiu zacząłeś po cichu,
Refa w Świebodzicach bez ciebie nie zginie,
Dostrzegli twój talent w wielkim Gulipinie ! Tam nabrałeś wiedzy o kompach i sprzęcie
I trochę ogłady – jak to w wielkim mieście.
Mieszkanie kupione, ściągnięta rodzina –
Teraz się prywatny biznes rozpoczyna !
Prime Computers nowy – giełda i na hali
Durni ci klienci, że się nie poznali,
Z czasem rozkręciłeś i sklep zakupiłeś
Nabrałeś impetu – kredyty spłaciłeś.
Dorobek masz spory jak na wiek tak młody
I możesz być dumny z Kacpra i Jagody
Z Danusią u boku – kłopoty to pestki,
Życzymy Ci sto lat z okazji czterdziestki !!!!!!
Po tańcach, późną porą czas na posiłek, tym razem przy ognisku. Pieczone kiełbaski prawie w całości znikły, może w brzuszkach, a może w ognisku, a może w psich pyskach, kto to wie?
Jedno co wiem,: do zakąsek niczego nie zabrakło. A ponadto były ognie i to nie sztuczne, tylko prawdziwe. Gdyby nie doświadczenie w obchodzeniu się paliwami płynnymi, mógłbym niechcący zostać nawet żywą pochodnią.
A nazajutrz…….
piwo z rana jak śmietana.
Ja to mam szczęście. Własny, osobisty kierowca, oto walor dla dnia następnego. Śniadanko, rozmowy o dniu wczorajszym, o planach następnego jubileuszu (wspólna teściowa niech urządzi w hotelu „Gołębiewski” ), jeszcze jedna konna przejażdżka, pamiątkowa wspólna fotografia i niestety wracamy do rzeczywistości dnia codziennego, zapisując w pamiętnikach owe dni.
(Szwagier nie chce założyć strony www.pesel66.wroclaw.pl)
Film fabularny o dwóch dniach, które wstrząsnęły szwagrostwem, w montażowni. Zapraszam na zwiastun.
.
-06.07.2006 r.
W tym roku lato wyjątkowo przyszło razem z kalendarzem. Od razu pokazało jak słońce ma grzać (do 30 stopni i więcej). Trwa Mundial. O 16 i 21 oglądam jakieś mecze. Prawdopodobnie jestem bardzo dobrym kibicem, bo tak samo schładzam zimnym piwkiem wrzask wydobywający się z gardła na widok zbliżającej się piłki do bramki. Dla mnie nie ważne do której, byleby wpadła. A tu jak na złość – rzadko wpada. Aż się prosi o zmiany w regulaminie. Ja proponuję rozpoczynać mecz 5 karnymi, a potem niech biegają. Zazdroszczę oraz współczuję tym wszystkim polskim kibicom, którzy wzięli urlopy i pojechali na mecze naszej kadry.
Bardzo sobie chwalili i piwko, i znajomości. Nie narzekali na trudy podróży, ani na wyniki.
Ale też chyba wewnątrz trzęsło nimi, gdy wyczuwali postawę naszej drużyny analogiczną do młodego Mośka, który zgłosił się na front z zamiarem zastrzelenia ze trzech Arabów i powrotem na dobrą kolację. (A jak Ciebie zastrzelą – pytali się go. A mnie za co?)
Dawno nic nie wniosłem na stronę. Ale jak się nie ma weny, to ciężko zmobilizować się do tworzenia głupot bez fantazji. Myślę, że jak powróci depresja, może już jesienna, to zacznę znowu owocnie tworzyć dyrdymały. W teraźniejszości zostałem obłożony tyloma zajęciami i spotkaniami, że w chwilach trzeźwości nie miałem siły włączyć komputera, a co dopiero coś tam wklepać.
Przedstawię co mnie zmusiło do takiej aktywności.
Po primo– oferta wykonania remontu mieszkania – propozycję przyjąłem, zrealizowałem. Czy usatysfakcjonowałem inwestora, nie wiem.
Po drugie primo – oferta sfilmowania I komunii Św.- byłem, nakręciłem. Czy usatysfakcjonowałem rodziców, nie wiem.
Po trzecie primo– oferta zastępstwa w szkole – propozycje przyjąłem, umowę podpisałem, zadanie wykonałem. Czy pani dyrektor usatysfakcjonowana, nie wiem.
Po czwarte primo– zabrałem żonę na wycieczkę z noclegiem u przyjaciół. Krajobraz i przeżycia zostaną na długo w pamięci. Rano głowy w porządku. Czy gospodarze zadowoleni z wizyty, nie wiem.
Po piąte primo– Prawie wszystko już wiemy o Antypodach. Odwiedziły nas „Kangury” i z zachodniej i wschodniej Australii. Razem kibicowaliśmy i naszym, i Australijczykom. Czy usatysfakcjonowani spotkaniem, nie wiem.
Po szóste primo– żona złożyła mi ofertę przekształcenia mojego warsztatu w biuro. Polecenie wykonałem. Rodzina usatysfakcjonowana. (mimo, że nie każdy jest doskonały).
Nie wspomnę o psie, koniach, szwagrach, siostrach ( pozdrawiam brata i pozostałych szwagrów oraz szwagierki, a także wszystkich sympatyków mojej osoby i mojej rodziny), którzy zechcieli w tym czasie spotkać się ze mną, a może z moją żoną. Nie wiem.
Wybieramy się z rodziną do Dusznik na jubileuszowe obchody peselowca-66 ( z Wrocławia). Może zechce założyć własną stronę. Fotoreportaż z tego wydarzenia w następnym wpisie.
Z życzeniami miłych urlopów, wakacji, a weekendów dla pracujących, Grzegorz-Pesel53.
Komentarze
Jestem pod wrażeniem. Dawno nie pisałeś, teraz już wiem dlaczego. Czegoś mi brakowało. Ja oglądając Mundial zwracam uwagę na początek (tj.jak śpiewają zawodnicy, działacze, kibice swoje hymny – najbardziej podobali mi się Meksykanie), a potem lubię koniec – tj. reakcje po meczach. Całuję Cię bo dziś dzień całowania. Pozdrawiam, pa Anka.
.
-19.05.2006 r.
Wszystkich sympatyków wieku dojrzałego przepraszam, że się opuściłem w twórczości. Ale co mam poradzić jak opuściła mnie wena. Od trzech tygodni nie mam żadnego pomysłu. Myślę, że to może być efekt uboczny odchudzającej „diety”. Albo zbyt silna konkurencja na planie filmowym – jeden zdominowany trzema kobietami mego życia.
Marazm jakiś mnie ogarnął. Tak dobrze mi szło, a już nie idzie. Podpowiedzcie coś.
Zbliża się dla mnie następny jubileusz. Podaję swój rozszerzony pesel do 6 cyfr – 530525…..– oczekuję na ładne życzenia, na dole, tam gdzie pisze „dodaj swój komentarz.”
Dla zachęty poniżej zamieszczam „łańcuszek” o problemach niektórych z nas.( za jakis czas przeniosę go do kategorii Łańcuszków)
Wujek Dobra Rada radzi:
– Jak brzmi najmilszy zwrot w języku polskim?
– Zwrot podatku!
Kochane dziewczęta – macie problemy z nadwagą, wypadają wam włosy?
Macie na twarzy trądzik i wapory? Zapraszamy do nas! U nas ciemno i jesteśmy pijani!
Kobiecy ideał męskości jest trywialnie prosty: żeby chciał rozebrać i żeby mógł ubrać.
Jeśli masz przepiękną żonę, odlotową kochankę, super brykę, nie masz kłopotów z urzędem podatkowym i prokuratorem, a gdy wychodzisz na ulicę świeci słońce i wszyscy się do ciebie uśmiechają – narkotykom powiedz NIE!
Andrzej L….r złożył skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie został wpuszczony do Media Markt.
Po randce:
– Czy odprowadzisz mnie do domu, Romanie?
– Tak, wzrokiem…
– Patrycja, po litrze to z ciebie nawet niezła laska…
– Roman, coś Ty? To ja, Bronek!
– Co to jest starość?
– To czas, kiedy połowa moczu idzie na analizy.
Jeśli nie zbudowałeś domu, nie posadziłeś drzewa i nie spłodziłeś syna, toś bezręki impotent, który nienawidzi przyrody.
Zły znak: Jedziesz nocą, do lasu, w bagażniku.
Nieterminowe regulowanie podatków stawia płatnika w pozycji zgoła nie przewidzianej w Kamasutrze.
Dwie dziewczynki pluły z okna na przechodniów. Jedna dziewczynka była dobra, druga zła. Zła trafiła trzy razy, dobra osiem. Dobro zawsze zwycięży zło.
Podobno na początku wszyscy ludzie byli jednej barwy. Ale kiedy Pan zapytał się Kaina, co zrobił ze swoim bratem, to ten zbladł i tak mu już zostało.
– Co to może być, trzeci dzień nie chce mi się robić?!
– Pewnie środa.
– Chyba mój sąsiad znowu ostatnio bimber pędził..
– Skąd ten wniosek?
– Jego króliki znów sprały mojego dobermana.
Komentarze
Uśmiałam się.Jeśli masz więcej to prosimy o jeszcze.Grzesiu nie przejmuj się,wena wróci.To zmęczenie wiosenne .Pozdrowienia i życzenia od Nizkiewiczów
Witam i serdecznie pozdrawiam! Wujek Dobra Rada jest rewelacyjny. Można pęknąć ze śmiechu. Widzę, że już teraz całą rodzinę zobaczymy w Twierdzy Szyfrów. Czy to, po prostu, 1-majowy bal przebierańców w Książu? Pozdrawiam Grzegorz Kloos
.
-03.05.2006 r.
…Siódma trzydzieści. Czemu nie słychać patriotycznych pieśni? Czy na pochodzie będzie zimno ? Czy wcisną mi szturmówkę, żebym machał nią przed trybuną?…. Na szczęście mamy 2006 rok, pełna wolność decyzji. Nikt nikogo nie zmusza do paradowania w niechcianej manifestacji. Wyszło słońce. Święto pozostało. Idziemy całą rodziną na XVIII Festiwal Kwiatów i Sztuki do zamku Książ. Chyba dawno nic się w Wałbrzychu nie działo, skoro są tu prawie wszyscy. Autokarów z przyjezdnymi też sporo. Stragany ze wszystkim, tak samo jak po minionych pochodach, jest i kiełbaska, choć kolejki ustawiają się za pajdą chleba ca 8 zł. Piwo słabo się leje, bo niestety jeszcze jest chłodno. Atmosferę rozgrzewają Indianie z Peru grając na fletniach pana. Za okazaniem biletu dostępny jest cały zamek. Obejrzeć można wszystkie wystawy. Najbardziej podobały się nam drzewka bonsai, choć i niektóre kompozycje kwiatowe też nas zauroczyły. Wypchane zwierzęta z całego świata, wywołały lekki podziw dla tych istot i pewien niesmak, że się już nie poruszą. Obrazy sztuki chyba współczesnej nie zyskały naszego zachwytu, nie zrozumieliśmy przesłania tych dzieł. Zamek o tej porze roku prezentuje się okazale. Jeszcze nie rozwinięte kwiecie, lekko zazielenione krzewy, nie zasłaniają tej budowli. A obecność w UE (chyba 5mln zł) też zmieniła wygląd tynków tego kompleksu. Polecamy zwiedzenie zamku i jego tarasów oraz parku.
Komentarze
Dziwne,ale lubiłam ten podniosły nastrój 1-go maja.Najgorszy był powrót z Placu Grunwaldzkiego pieszo po pochodzie do domu.Nie nosiłam szturmówek.Szłam wystrojona w kapelusz własnoręcznie wykonany z bibuły i cieszyłam się słoneczną pogodą,koleżankami i i nic nie rozumiałam.
.
-11.04.2006 r.
Znów wróciła zima, ale jak to w kwietniu, zaraz przeszła w lato i za chwilę jesień. I jak się tu dobrze czuć. Postanowiłem trochę pograć, ale nie na giełdzie, bo w tym jestem cieniasem. Na rozluźnienie emocji zagrałem sobie na początek w filmie „Twierdza Szyfrów” wg Bogusława Wołoszańskiego. No, lekko przesadzam z tą grą. Statystowałem naszym znanym polskim aktorom. Przepraszam, że nie wymienię z nazwiska, ale chyba widziałem ich twarze w telewizyjnych serialach. A, że nie oglądam seriali, to nie mogę nic więcej o nich powiedzieć. Tylko tyle, że byli młodsi ode mnie. Będę jednak nieskromny i powiem, że zagrałem czeskiego cywila dojącego… (ha, ha)… piwko w knajpie. Taka rola to rola życia. Jedyny mankament w kreowaniu tak wybitnej postaci, było serwowane piwo „Gingers”, ale rozumiem twórców. Przy osiemnastym dublu, na pewno wynieśliby mnie sztywnego, a tak to trochę „schudłem”(patrz- Dieta cud). Trochę gorzej mieli inni „czescy cywile”, bo odtwarzali pijących „setki” i przypalających papierosy bez filtrów. Oj długo nie chcieli zapalić nawet z filtrem nie mówiąc, o wstręcie do wody mineralnej, którego w tym statystowaniu się nabawili. Podobno premiera filmu za rok, więc jak już będę wiedział, to dam znać na stronie, a „słynną” scenę z moim udziałem postaram się nagrać z telewizji i umieszczę na tej stronie. Życzcie mi, aby montażysta z reżyserem nie wyciął tej sceny z filmu. Uznałbym to za prowokację chyba polityczną?!
Obecnie gram, a tak właściwie, to łamię sobie głowę na układaniu klocków. W dobie najnowszych technologi nie są to drewniane kształtki, jakimi drzewiej bawiły się pociechy, ani nawet plastiki z firmy „Lego”, które służyły do konstrukcji z góry określonych maszyn z ludzikiem w środku. Te są wykonane w najnowszej technologii, z pianki poliuretanowej (zaznaczam, nie jest to obraźliwe słowo) i układanie ich oparte jest na podstawach logiki, czyli rozwijają myślenie matematyczne. Muszę przyznać, że nieraz mam chwilowe kłopoty z tym zadaniem, pomimo wcześniejszego osobistego zaangażowania się w tej dyscyplinie wiedzy. Jak to się robi, pokazują zgrabne ręce mojej córki na załączonym filmiku i rączki Michałka na drugim.
Polecam wszystkim zakup tych i innych klocków dla swoich wnuków (a dla wnuczek, układanki kwiatów). Będzie pretekst do zabawy, że niby próbujemy pokazać pociechom o co tu chodzi, a jak zostaniemy upokorzeni po przegranej w układaniu na czas z 5 letnią wnusią, to zawsze możemy wszystkim wytłumaczyć, że głupi bachor nie wie o co tu chodzi i dalej do zabawy już bez ograniczeń. Zamówić je można ze strony www.klocki.ibex.pl.
Jak się już zmęczymy, albo nie daj Bóg, poddamy, to możemy zastanowić się jak to jest z nami Polakami, że mamy ciągoty do gry „w życie”?
Jak wcześniej wspominałem, pomimo ryzyka utraty zdrowia, a nawet życia, lub co gorsze, przyjaciół, to jednak w dalszym ciągu nie będę przesyłał innym a już tym bardziej nadawcy, listów o charakterze „łańcuszka”. Wiem, że większość jakie otrzymuję, nie są łańcuszkami w klasycznym rozumieniu tego pojęcia, ale mają cechę wielokrotności odbiorcy, czyli nie są autorstwa nadawcy. Tak jak przysyłającym mi te treści i obrazy, mnie też bardzo się podobają i nierzadko wzruszają. Ale jak mówi Zyta Gilowska zasady są najważniejsze.
Postanowiłem na mojej stronie otworzyć kategorię pod znamienną nazwą „łańcuszki” i tam umieszczać, z uwzględnieniem mojej osobistej cenzury co do treści (znikną zapisy,” że jak nie prześlesz dalej, to Cię coś trafi”) i grafiki (zmniejszę obrazki do takiej wielkości, żeby nikt nie zarzucił mi nieuprawnionego powielania.) przysyłane do mnie szlachetne przekazy, którymi też chętnie podzielę się z moimi mniej lub bardziej bliskimi. Uf, co za skomplikowane zdanie.
Tymczasem nawiązujący do tematu gry taki list mi przysłany, umieszczam wyjątkowo w tej kategorii. Zapraszam
Autentyczny artykuł z jednej z francuskich gazet…
„Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu.
Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/5 narodu żyje poza granicami kraju i w którym co 3 mieszkaniec ma 20lat.
Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik.
Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami.
Kraj, w którym cena samochodu równa się trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znaleźć miejsce na parkingu.
Kraj,w którym rządzą byli socjaliści, w którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy (!) Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami.
Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku a ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza.
Polacy..!
Jak wy to robicie..?”
Komentarze
Pozdrowienia dla kolegi “Czecha”… to prawda wypiliśmy tyle wody mineralnej , ze nery prawie wysiadły hihihi … ale zabawa przednia
Wojtek – 23.07.2006 godz. 9:26
no coż szwagrze jeśli musiałeś pisać to napisałeś, podobno nie wszystkim to się podoba, ale trudno też wzystkim dogodzić . Mnie sie ta krótka opowieść o dzikim wekendzie podoba . Strona graficzna tez , choć moją osobę na koniu ukryłeś gdzieś w dali, a może to i lepiej? Na marginesie dodam, że przynajmniej ja nie zaprzestałem spędzanie na “dziko” czasu i już dzisiaj mogę się pochwalić pięknym gipsem na ręce! A wy co mieszczuchy?
Anna (Krolik) – 11.08.2006 godz. 23:40
No dzisiaj bardzo późno!!!!!!!!!!!!Po imprezie szwagra, wskoczyłam na stronę i co moje oczy z dalekiego Denver, ujrzaly? Rodzinę prawie w komplecie. No cóż !!!!! bez nas , ale niech tam, może się załapiemy na 50 lecie Leszcza. Wszycy na koniach jakby to był nie przymierzajac, plan filmu \”Bonazza\” krecony zresztą swojego czasu właśnie w stanie Colorado. Widze, ze impreza bardzoooooo udana , komentarze ścisłe,króciotkie , no jednym słowem w cuglach, oby nie daj boże sie zagalopować, bo to jak w rodzinie nie każdemu to samo się podoba. Grzegorz muszę cześciej zaglądać na te Twoją stronę bo widzę, że jak człowiek tak siedzi za tą wielką kałużą, to może się ciekawych rzeczy dowiedzieć , obejrzeć , byłam !!!! wiem swojego czasu zapraszana do zerkania na stronę , i widzę ,że warto .Pozdrawiamy wszystkich serdecznie z piekielnego Denver Anioła .Ps zdjęcia udane -super widzę nawet moją biedną Indi- osierocana bidulka.