Jesteśmy już powyżej 1000m. Jeszcze nie widać schroniska, a ja już mam coś, co nazywa się szmergle. Takim właśnie słowem powstałym z pomieszania tatrzańskich regli i nazwy widocznego ze szlaku Smrekowca, opisałem stan góry. I bardzo dobrze, bo rozbawienie z mojego słowotwórstwa, pozwoliło na rozluźnienie w dającym o sobie znać zmęczeniu. Celem tej wyprawy jest zdobycie od dawna planowanego Śnieżnika, drugiego szczytu miło brzmiącej w Sudetach „pary śnieżnej” – Śnieżnik i Śnieżka. (Śnieżkę zdobyliśmy 2 lata temu – https://www.pesel53.pl/sniezka/28/09/2006/). Porównując obie wyprawy mogę stwierdzić, że doznania fizyczne w nogach bardzo podobne. Wrażenia widokowe równie piękne, z tą małą różnicą, że już okrzepliśmy w euforiach. Wiemy, po co się wdrapujemy i co w zamian dostaniemy. Po to męczymy, co raz, nasze mdłe ciała i wcale nie zamierzamy tego przerywać. Tak nam dopomóż Bóg. Tak samo jak w okolicach Karpacza, tak i tu w rejonie Międzygórza można zauważyć spore zastępy turystów. A na szczytach drugie tyle, mówiących w tym dla nas „śmiesznym” języku. Śnieżnik ma płaski szczyt z poukładanymi przez turystów „kurhanami” dla tych, co w pięknej wieży widokowej zauważyli niebezpieczeństwo dla „najlepszego ustroju”. Tak odebrałem nastrój tych, co wraz z nami „zdobyli” szczyt i stanęli na rumowisku oglądając ten bliski, dostępny piękny „wszechświat”. Powrót na „ziemię” jak zwykle nie obył się bez zaliczenia skrótu, tym razem z niewielką dozą niezgodności tego, co na mapie z tym, co w rzeczywistości. Nie wszyscy w ekipie mogli się pogodzić z naszym tradycyjnym „prostowaniem ścieżek”. I nie omieszkali dać temu wyraz. Tym razem jednak udało się nam zaoszczędzić około 40 minut, choć obuwie zaliczyło parę błotnistych miejsc. Wtedy też zmieniły się wyrazy chyba na pogodniejsze. Powrót do domu zakończył się w ostatnich promieniach słońca, które przez calutki dzień nie było niepokojone najdrobniejszą chmurką. Możemy potwierdzić, że obecne prognozy pogody jak na razie nie zawiodły nas i dzięki temu łatwiej nam planować następne eskapady ustalane przeważnie po usadowieniu się w samochodzie.
Poniżej przedstawiam kompilację filmową obu wypraw na Śnieżnik i Śnieżkę. Oba filmy można obejrzeć osobno, jeżeli mix, dwa w jednym nie spełnia oczekiwań odbiorcy. Pozdrawiam Grzegorz.
Anka - 10.09.2008 godz. 9:16
Niejedna rodzina powinna brać z was przykład, jak spędzać wolny czas. Wasze wyprawy ogląda się jak dobry serial. Wrażenia z takich wypraw są niezapomniane. Tylko pozazdrościć i zacząć naśladować. Ja musiałabym wyruszyć w pojedynkę. Jest to możliwe. Beskidy są blisko, tylko muszę się przemóc. A może znajdę w swoim gronie jakąś miłośniczkę takich wypraw…Z turystycznym pozdrowieniem Anka.
Emigrant - 11.09.2008 godz. 18:47
no do zdobycia pozostała tylko Ślężą, czy może już zaliczona a ja materiał przegapiłem? Jak będzie Ślęża to najważniejsze górki Dolnego Śląska będą zdobyte 🙂 i słynne na Wałbrzyskim PWSZ 3Ś zaliczone jako ćwiczenia z zajęć terenowych w Sudetach, Iza pewnie wie o co chodzi – w końcu jest zawodowcem w tej kwestii. Hej góry moje góry! Hej!
Grzegorz - 12.09.2008 godz. 0:55
Dużą część z wymaganych 22 szczytów Korony Sudetów, w tym Ślężę mamy zdobyte (nie wszystkie wyprawy jednak zarejestrowałem, a szkoda). Może coś się znajdzie ze zdjęć to umieszczę w galerii. Pozdrawiam
alinka - 12.09.2008 godz. 22:16
Choć to nie po chrześcijańsku, ale trochę Wam zazdroszczę…Piękno gór, zieleń lasów, powiew rześkiego wiatru i niepowtarzalny smak zdobycia szczytu…też to lubię! Pozdrawiam rodzinkę.
Emigrant - 21.09.2008 godz. 12:36
„Dużą część z wymaganych 22 szczytów Korony Sudetów”…i ja podobnie, wszystko udowodnione stemplami w książeczce KS, pozostały mi chyba tylko 3bądź4 szczyty w czeskich górach, za Śnieżnikiem Pradziad i jeszcze chyba dwie górki w tamtej okolicy…a żeby było ciekawiej to chyba nie ma górki której na rowerze MTB bym nie zdobył ;-)a jak się tak napatrzę na tą stronkę, to po 20 października wyciągnę Ele w czeski góry i skończę tą koronę 🙂 pozdrowienia z Oktoberfest – piwsko się leje!