Gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją, zapadłaby nad światem wielka cisza.
Albert Einstein
budownictwo – roboty, których efekt ulega zakryciu podczas kolejnych faz technologicznych m.in. roboty ziemne i fundamentowe, zbrojenie konstrukcji żelbetowych i wiele innych.
Moje nieszczęście, a może właśnie przeciwnie, polega na tym, że większość prac jakie wykonywałem dotychczas w życiu, to nic innego jak tytułowe roboty zanikające. Karierę zawodową zaczynałem od budowy gazociągów i pomimo upływu ponad 30 lat, dalej funkcjonują i dostarczają gaz tam, gdzie był cel ich budowy. Sam już nie wiem dokładnie, gdzie one biegną, ale mam cichą satysfakcję, że trawka na nich ładnie rośnie. A to oznacza, że są szczelne, co było priorytetem przy ich wykonywaniu. Jedyne co może mnie, „budowniczego” martwić, to że nikt postronny za tę robotę mnie nie pochwali. Architekt ma dużo lepiej. Jego budowle długo po nim jeszcze mogą cieszyć użytkownika i oko przechodnia, lub straszyć turystę duchami w ruinach. Ale pamięć o twórcy, mimo różnych wydarzeń, funkcjonuje. Pamięcią ożywiamy w sercach autorów wiekopomnych dzieł.
Zapewne jest to wyraz pychy, ale ja też bym chciał pozostać żyw swoimi dziełami chociażby jeszcze za życia w pamięci przynajmniej mi bliskich osób. Ale mam dalej szkopuł, bo za cokolwiek się wziąłem, to okazały się to roboty zanikające. Praca w szkole nie zostawia trwałych „dzieł” wkładania wiedzy uczniom z zapachem świeżo skoszonej łąki w głowach. Z taką pamięcią mogę spodziewać się jedynie wyrzutów sumienia za zadane kuksańce. Naprawa sprzętu AGD czy RTV to też zanik efektu mojej pracy wraz zakręceniem zewnętrznej pokrywy lub recyklingiem na złomowisku. Obecnie próbując nie zaniknąć z tuszą zabrałem się za pieczenie. Ale te roboty zanikają trwale w ciągu dwóch dni. Pamiątką po nich są poniższe fotki jakimi zdążyłem uwiecznić ich wygląd, natomiast smaku niestety nie. Jedynie Małgosia może zaświadczyć, że były bardzo dobre. A wnioskuję, że mówi prawdę, bo zakazała dalszej produkcji tego typu wytworów, martwiąc się, że za bardzo już utyła.
I jedynie takie obrazy mogę określić mianem trwałych dzieł.
W poszukiwaniu dziedziny, która może zostawiać po sobie trwały ślad, wlazłem zapewne na minę. Literatura to kompletnie nie moja domena. Ale cóż. Żyje się raz, to i tu spróbuję. Niewypał zawsze może wybuchnąć. Zapraszam na próbkę mojej poezji
Grzegorz – zanikający kucharz
Refleksje jakie otrzymałem pocztą, a które umieściłem na podstronie z łańcuszkami, niech urozmaicą ten dzisiejszy temat.
Oto niektóre z nich:
Anka - 2.03.2011 godz. 20:36
Być może, że to co robiłeś w życiu, to „roboty zanikające”. Ale po owocach tych Twoich robót widać, że masz duszę artysty. Każda rzecz wychodząca spod Twojej ręki ma kawałek Ciebie, jest niepowtarzalna. Trzymaj tak dalej i nie zniechęcaj się ulotnością tego co robisz. Wystarczy, że wywołasz uśmiech na mojej twarzy, a mam nadzieję, że na innych też.
Iza - 21.04.2011 godz. 10:22
A może jeden z osobistych „wytworów” zostawi coś po sobie dalszym pokoleniom? Czy to by się liczyło? A jeśli nawet nie, to po co się tym wszystkim przejmować. Po drugiej stronie jest coś na pewno bardziej ciekawego. A przynajmniej mam taką nadzieję. Grzegorz życia nie zmarnował – takie jest moje osobiste zdanie:) ważne, że się człowiek rozwija, a co zostawi? Wszystko zostawi… to co mało istotne… a co ważne zabierze ze sobą:)